
- To już trzeci numer „Gazety Targowej”, pora na kilka słów prezesa zarządzającej jarmarkiem spółki. Czy to, co widzimy, to już koniec inwestycji?
- Absolutnie nie. Myślę, że patrząc na to, co powstało, każdy docenia charakter tego miejsca. Dla mnie to jednak dopiero początek drogi, wytyczenie pewnego kierunku. A opinie o tym, że w ciągu 1,5 roku zrobiliśmy skok w nową epokę, że takiego targu nie ma nigdzie w Polsce, a może i w Europie, tylko motywują do dalszego działania.
- Zacznijmy więc od planów najbliższych…
- Kostka na całym placu, by wszyscy kupcy mieli takie same warunki, by nikt nie czuł się pokrzywdzony. Dalej - stawianie kolejnych straganów na całym należącym do nas terenie, czyli w stronę skarpy i Dunajca. Choć dla naszych gości już dziś wszystko wygląda idealnie, to jednak my tutaj, wewnątrz, najlepiej wiemy, ile jeszcze jest do zrobienia. A pogoda w tym roku nie sprzyja robotom, dodatkowy problem to brak ludzi chętnych do pracy. Systematycznie posuwamy się jednak do przodu, chociaż musimy też oczywiście pamiętać o rzeczach bieżących.
- Właśnie. „Gazeta Targowa” podczas każdego jarmarku pyta kupców o ich sprawy, kłopoty. Jedna z nich to kałuże przed niektórymi straganami, utrudniające dostęp klientom.
- To prawda i na bieżąco te sprawy rozwiązujemy, poprawiamy, czasem jednak trzeba poczekać. Powód? Właśnie ów brak rąk do pracy. Dlatego zdarza się też czasem, że prosimy kupców o załatwienie niektórych rzeczy we własnym zakresie, a później się z nimi rozliczamy. I to dobry sposób, przynoszący szybkie efekty.
- Były też uwagi co do braku niewystarczającej liczby toalet…
- Myślę, że ten problem mamy już za sobą. Miasto zauważyło potrzeby targowiska w tym temacie, wyraziło zgodę na poddzierżawę nowego terenu na ten cel. Teraz toalet - rozłożonych po wszystkich krańcach placu, by był dostęp z każdego miejsca - jest już w sumie 7 - w każdej średnio po 10 kabin i pisuarów.
- Ale wszystkie są płatne, o co niektórzy też mają pretensje...
- To prawda, ale coś za coś. Nie ma już zamarzających zimą i śmierdzących latem toitoi-ów, tylko ubikacje o standardzie przystającym do naszego targu. Ale powiedzmy wyraźnie - trzeba o nie i o czystość w nich dbać, a to kosztuje. Dlatego nie mogą być darmowe.
- Wróćmy do początku naszej rozmowy. Co w dalszej przyszłości?
- W Nowym Targu powstało coś naprawdę pięknego, na miarę 21 wieku. Coś, co - jak już podkreśla wiele autorytetów - może i powinno wpłynąć na rozwój całego miasta. Gdybyśmy teraz osiedli na laurach, to - można powiedzieć - porzucilibyśmy rozpoczęte dzieło w pół drogi. Dlatego inwestycja jest ciągle na etapie rozwoju, nikt nie powiedział i szybko nie powie: „koniec, jesteśmy z siebie zadowoleni”. Gdy uporamy się z bieżącymi sprawami, zajmiemy się kolejnymi. Myślimy już o przygotowaniu powierzchni pod hale wystawiennicze, bo aż się prosi, by organizować tu targi. Chcemy też, by na naszym jarmarku odbywały się wydarzenia kulturalne, o scenie myśleliśmy od dawna. I trzeba pamiętać, że ta scena - bo przecież teren mamy wielki - stanąć może na wykostkowanym placu o powierzchni niczym rynek, a na dodatek z parkingiem na tysiąc samochodów. Takich możliwości grzech nie wykorzystać.