Według Janusza Chowańca, prezesa spółki "Nowa Targowica", 2017 był czasem bardzo intensywnej pracy, dopinania spraw związanych z poprawą infrastruktury jarmarku. I choć wciąż problemem jest brak rąk do pracy - kostki do ułożenia pozostało już tylko 10%. Te roboty kontynuowane będą w roku bieżącym.
Sfinalizowane zostały natomiast prace przy budowie toalet - również na nowym terenie, poddzierżawionym na ten cel od miasta. W sumie w 2017 powstały 4 nowe budynki, a w nich 48 miejsc i 24 pisuary.
- Jeśli chodzi o reklamę, to skoncentrowaliśmy się na rozpropagowaniu naszego jarmarku na Słowacji - mówi Janusz Chowaniec. - To się udało, Słowacy tłumnie nas odwiedzają. Teraz musimy popracować nad reklamą w kraju, dla polskich turystów odwiedzających Podhale. Nie wszyscy jeszcze o nowym jarmarku w Nowym Targu wiedzą, wśród niektórych wciąż pokutuje mit starej targowicy - Bangladeszu z Bereków. Tymczasem niebawem obchodzić już przecież będziemy drugą rocznicę, pierwsza - przypomnijmy - zorganizowana została z pompą. Były kapele, atrakcje, zjeżdżalnie dla dzieci, kiełbaski. Jubileusze chcemy organizować co roku.
Pod względem ruchu prezes uważa miniony rok za trochę gorszy niż 2016. Zawiniła głównie pogoda - fatalne, mokre lato. Ale cóż, taka specyfika handlu pod chmurką.
Prawdziwym ciosem w kupców okazała się natomiast uchwalona w grudniu podwyżka miejskiej opłaty targowej. Mimo że pierwotny projekt burmistrza zakładał podniesienie tej daniny aż czterokrotnie, a skończyło się na dwukrotnie większym obciążeniu, to jednak kwota za metr kwadratowy powierzchni handlowej i tak jest 16 razy większa niż ta, którą płacą hipermarkety. Dla sieciówek i galerii to koszt ok. 6 groszy, dla nas - od marca tego roku - złotówki. Przedstawiciele spółki walczyli z projektem podwyżki przez kilka miesięcy, uświadamiając tę jawną niesprawiedliwość, i zrobili w tej sprawie wszystko, co zrobić można było. Niestety projekt - na pocieszenie dopiero ten drugi, przewidujący niższą niż pierwotnie planowano podwyżkę - przeszedł.
Na bieżący rok pozostało też wzbogacenie naszego targu w wydarzenia kulturalne. - Tworząc ten jarmark, zrobiliśmy skok w nową epokę, takiego targu nie ma nigdzie w Polsce, a może i w Europie. W Nowym Targu powstało coś naprawdę pięknego, na miarę XXI wieku. Coś, co - jak już podkreśla wiele autorytetów - może i powinno wpłynąć na rozwój całego miasta - mówi Janusz Chowaniec. - Ale to również motywacja do kolejnych działań, także tych związanych z kulturą. O scenie myślimy od dawna i prędzej czy później ona się pojawi, a o parkingi martwić się przecież nie musimy, nasze pomieścić mogą tysiące samochodów.
Jak dodaje Janusz Chowaniec, w ubiegłym roku padła propozycja, by właśnie na naszym placu organizować sztandarową nowotarską imprezę, jaką jest Jarmark Podhalański. Nie udało się, miasto nie było zainteresowane, ale - jak zapowiada prezes "Nowej Targowicy" - pomysł ten spółka nadal będzie lansować. Bo lepszego miejsca dla imprezy, mającej podkreślić charakter naszego miasta i nawiązywać do jego nazwy - nie ma.
pd